Pzeciskam się przez szczeliny, czyli wycieczka na Szczeliniec Wielki
Park Narodowy Gór Stołowych
Tak już jakoś bywa, że jak coś jest stosunkowo blisko, to czasem trudno się tam wybrać. Zawsze sobie powtarzam: „przy okazji”, a ta okazja często nie nadchodzi. Dwa razy byłam w czeskim Skalnym Mieście, dwa razy zwiedziłam Szwajcarię Saksońską u naszych zachodnich sąsiadów, a w Góry Stołowe do tej pory jakoś nie było po drodze. Do zeszłego tygodnia. W sobotę wreszcie zdobyłam Szczeliniec Wielki, najwyższy szczyt Gór Stołowych (919 m n.p.m.) i mam dla Was kilka fotek i garść informacji.
Skąd wyruszyć
Najlepiej dojechać do miejscowości Karłów, położonej 120 km na południe od Wrocławia, 60 km od Wałbrzycha i około 40 km od Kłodzka, przy drodze nr 387. W miejscowości jest sporo płatnych parkingów. Lokalni gospodarze dorabiają sobie, udostępniając własne podwórka w cenie 5PLN „za cały dzień”. Przedsiębiorczość w ogóle kwitnie w okolicy, bo na całej trasie wiodącej z parkingu na szlak porozstawiane są budki z oscypkami, smalcem, miodem, czeskim piwem i wszelkiego rodzaju pamiątkami. Można oczywiście kupić ciupagę, ale można też miecz świetlny. 🙂
Znaki pokazują, że na Szczeliniec z Karłowa idzie się około 40 minut i to mniej więcej tyle wychodzi. Z tym, że inaczej niż zwykle, tym razem dojście na szczyt to właściwie początek, a nie koniec wycieczki.
Wejście na Szczeliniec
Po mniej więcej 10 minutach spaceru dochodzi się do dość stromego podejścia. W górę prowadzi kilkaset krętych, kamiennych schodów. Wzdłuż nich poprowadzona jest niezbyt gustowna, zielona barierka, która pewnie ułatwia wchodzenie, ale uroku trasie nie dodaje. Niestety z różnych powodów zaczęliśmy wchodzenie dość późno, koło 11.00 i na trasie było raczej tłoczno. Idę więc po tych schodach w górę, mając przede mną czyjeś plecy, a za mną także tłum. Idzie się przez las, co jakiś czas widać jakieś kamienne formacje, ale są za duże, z blisko, i za bardzo pomiędzy drzewami, żeby ocenić kształty. Na tym etapie nie jestem zachwycona wycieczkę – namęczyć się trzeba, a nie wiele widać. No ale jak się powiedziało A, trzeba powiedzieć B – idziemy dalej. I bardzo dobrze. Po około 30 minutach docieramy na szczyt, gdzie jest schronisko PTTK, platformy widokowe i kasa pobierająca opłaty za wejście na dalszą trasę.
Trasa przez Piekiełko
Do schroniska nie zachodzę, za to widok na platformach jest zdecydowanie wart wspinaczki. Teraz trzeba w kasie uiścić opłatę za wejście do Parku Narodowego Gór Stołowych (7PLN bilet normalny, 3PLN ulgowy) i zaczyna się właściwa trasa na której, jak w Skalnym Mieście, można podziwiać utworzone z piaskowca skały o różnych ciekawych kształtach. Jest więc Tron Liczyrzepy (najwyższy punkt zwiedzania), Kwoka, Wielbłąd czy mój ulubiony Małpolud. Niestety wchodząc do parku, nie dostaje się żadnej mapki z zaznaczonymi atrakcjami, jak w Czechach. Całe szczęście po drodze są małe tabliczki, gdzie raz od czasu można przeczytać, co przedstawia dana skała – oczywiście wiele zależy od naszej wyobraźni. 🙂
Początkowo trasa idzie górą, ścieżka jest w miarę szeroka i raczej płaska. Później, zaczynają się schody… i dosłownie, i w przenośni. Droga prowadzi przez różnego rodzaju szczeliny – czasem jest więc wąsko, czasem, stromo, a czasem jedno i drugie. Najwęższa szczelina, którą pokonujemy, idąc wąskim przejściem, to tak zwane „Piekiełko”. To dwudziestopięciometrowa rozpadlina, gdzie na ścianach zamocowano specjalne łańcuchy, które pomagają pokonać śliskie, kamienne schodki.
Czasem trzeba się po takich schodkach ześlizgnąć w dół, czasem wspiąć w górę, czasem trzeba się przez wąską szczelinę przecisnąć, a czasem nawet schować honor do kieszeni i schylić kark. Pokonujemy trasę słuchając niewybrednych żartów idących w pobliżu dzieciaków: „Ciekawe czy mama przejdzie przez tę dziurę, czy będzie się musiała odchudzić…”
Po około godzinnym spacerze dochodzimy do kolejnej platformy, gdzie podziwiamy pokonujących pionowa skałę wielbicieli wspinaczki. Później jakieś dwadzieścia minut zajmuje dojście w dół, do miasteczka.
- Czasem jest naprawdę wąsko
- Coś dla wielbicieli mocniejszych wrażeń
- I takie widoki po drodze
Dla kogo
Podsumowując: Całość wycieczki to około dwóch godziny, dość szybkim krokiem. Trasa już po dojściu na szczyt jest bardzo przyjemna i można po drodze podziwiać i piękne panoramy i nietypowe formacje skalne. To doskonałe miejsce na rodzinne wycieczki. Spotkaliśmy po drodze i seniorów, i rodziców z małymi dziećmi, ale trzeba pamiętać, że do pokonania jest duża ilość schodów, które są dość śliskie i czasem strome, więc pokonywanie ich dla małych dzieci, czy osób starszych, z lękiem wysokości, może być dosyć trudne i nie aż tak bardzo przyjemne. Dla starszych dzieci z rodzicami będzie to jednak świetna zabawa – atrakcyjny, ale niezbyt męczący spacer.
- Małpolud raz jeszcze
- Ktoś odgadnie?
- Na Szczelincu
- Schody przez Piekiełko
- Górska roślinność
- Takie widoki po drodze
W okolicy można także zwiedzić Błędne Skały. Ja tym razem już nie zdążyłam, ale ciągle są na liście „przy okazji”. 🙂