9 dni w Nowej Zelandii – jak zaplanować podróż
9 dni w Nowej Zelandii – jak zaplanować podróż?
Niektórzy ludzie lubią podróżować spontanicznie. Kupują bilet na samolot i ruszają w nieznane – bez wstępnych założeń, bez oczekiwań, bez planu. Ruszają tam, gdzie poniosą ich oczy i są otwarci na przygodę. Ja do nich nie należę. Lubię mieć plan. Lubię wiedzieć, gdzie będę spała i co zobaczę. Trochę to wynika z mojej osobowości pedantki, trochę z tego, że zwykle mam ograniczony czas wycieczki (raczej krótki) i wykupiony bilet powrotny na konkretny dzień. W takim układzie, kiedy lista rzeczy do zobaczenia jest spora, a dni niewiele, czuję, że każda „niespodzianka” po drodze, spowoduje po prostu, że mniej zobaczę. A tego bym oczywiście nie chciała. 🙂 Wolę być przygotowana i wykorzystać czas jak najefektywniej.
Z wyprawą do Nowej Zelandii było podobnie. Przylatywałyśmy 14 kwietnia w samo południe i wylatywałyśmy 22 kwietnia skoro świt – tylko 9 noclegów. Niezbyt długo, żeby zobaczyć kraj o powierzchni ponad 268 000km2, rozciągnięty dodatkowo na dwóch wyspach. Coś trzeba było wybrać. Najpierw padło pytanie: „Która wyspa?”. Nie łudziłam się, że uda się zobaczyć obie. Co zdecydowało o wyborze tej Północnej? Pogoda. Kwiecień to w Nowej Zelandii jesień i bałam się, że na południu będzie już bardzo zimno i deszczowo, a ja jestem zdecydowanie ciepłolubna. Zła pogoda może zepsuć najlepsze wakacje, więc jestem zdania, że zawsze warto sprawdzić chociaż mniej więcej, czego się spodziewać. Krótko mówiąc: Jeśli nie znosisz upałów, będziesz się męczyć w Kalifornii w lipcu, a jeśli nie lubisz mrozów, nie planuj zwiedzania Moskwy na luty.
Ustalamy trasę
Wyspa Północna pasowała mi też z innego powodu – to na tej wyspie można zwiedzić Hobbiton, filmowy plan z „Władcy Pierścieni”. Dla mnie Nowa Zelandia to właśnie tolkienowskie plenery – bardzo chciałam je zobaczyć. Tak wybrałyśmy drugi punkt wycieczki – Tongariro Alpine Crossing. Moja siostra chciała koniecznie pójść w góry, a ja chciałam zobaczyć, „gdzie Frodo wrzucił pierścień”, więc szybko doszłyśmy do porozumienia.
W ustaleniu kolejnych punktów wycieczki posiłkowałam się kilkoma źródłami informacji. Zwykle planuję podróż właśnie w ten sposób:
- Pytam o radę znajomych, którzy już dany kraj odwiedzili
Tym razem nie było łatwo, bo Nowa Zelandia to nie Czechy, ale przypomniała mi się jedna znajoma, która już w NZ była (dzięki Ania za rady i rekomendacje :)).
- Przeglądam blogi podróżnicze
Zwykle piszą je pasjonaci, dzielący się szczerze swoimi wrażeniami, więc warto skorzystać z ich doświadczenia. Szczególnie przydatny okazał się tym razem blog Danki i Kuby – Trampki w podróży. Para przeprowadziła się do NZ w 2015 roku, więc trochę zdążyli już ten kraj poznać i to dzięki nim zdecydowałyśmy się pojechać na Półwysep Coromandel.
- Czytam przewodniki
Tutaj to źródło okazało się niezbyt pomocne. Po pierwsze jest bardzo mało przewodników po tym kraju, i trudno coś zdobyć. Po drugie, jedyny, który wpadł w moje ręce, wydany przez Agorę w serii „Podróże marzeń”, szczerze mówiąc, raczej mnie nie zachwycił. Nie wiem, czy to układ treści, czy sposób przekazania informacji, ale po lekturze nie czułam się zbyt zachęcona do zwiedzania.
- Oglądam oficjalną stronę kraju, na której zwykle jest sporo informacji, co warto zobaczyć w danym regionie.
Nowozelandzka strona okazała się pomocna – polecam zajrzeć przed podróżą: http://www.newzealand.com/us/
- Przeglądam plany wycieczek objazdowych organizowanych przez biura podróży. Ten sposób także raczej tym razem nie był zbyt pomocny, ze względu na małą popularność kierunku.
Tak powstała nasza trasa podróży:
Jak sami widzicie, zwiedziłyśmy zaledwie kawałek Wyspy Północnej, ale podróż była bardzo różnorodna.
Dzień 1: Auckland – Whitianga (191 km)
Wypożyczyłyśmy samochód z wypożyczalni „GoRentals”. Jej siedziba jest położona poza lotniskiem, ale funkcjonuje darmowy bus dla klientów wypożyczalni, więc łatwo się tam dostać, a oferta jest jednak tańsza niż proponują Herz czy Avis.
Whitianga to mała turystyczna miejscowość położona nad samym morzem. Plaża zachęca do kąpieli i sportów wodnych. W okolicy jest także sporo tras wycieczkowych. Nocowałyśmy w The Beach Front B&B prowadzonym przez starsze małżeństwo. Jest to właściwie ich dom, w którym wynajmują jeden pokój – drogo, ale jest taras z widokiem na morze, przepyszne śniadanie i pokój z łazienką urządzony ze smakiem. Polecam.
Dzień 2: Whitianga – Hahei i Cathedral Cove (35 km)
Whitianga to doskonałe miejsce wypadowe na plażę Hahei i Cathedral Cove. O naszym dniu na Półwyspie Coromandel przeczytasz tutaj.
Dzień 3: Whitianga – Hot Water Beach – Rotorua (230 km)
Po drodze zwiedzamy słynną plażę, gdzie można wykopać własne gorące źródło, a naszym celem jest Rotorua – Maorysi, gejzery i wszechobecny zapach zgniłych jaj. Dwie noce śpimy w BK’s Rotorua Motor Lodge – przyrożny motel w amerykańskim stylu. Dobrze położony, z miłą obsługą, ale bez śniadania (jest aneks, gdzie można sobie przygotować jedzenie). Mają dobre wi-fi.
Dzień 4: Rotorua
Zostajemy w mieście i zwiedzamy Park gejzerów Te Puia i maoryską wioskę.
Dzień 5: Rotorua – Wai-O-Tapu – Park Narodowy Tongariro (200 km)
W drodze do Parku Narodowego Tongariro, gdzie mamy odbyć trekking, zwiedzamy geotermalny park Wai-O-Tapu. Na dwie noce zatrzymujemy się w The Park Hotel Ruapehu, który ma w ofercie pakiet dla turystow wybierających się na zdobywanie „Mordoru”
Dzień 6: Tongariro Alpine Crossing (19,4 km)
Tego dnia ruszamy na najpopularniejszy jednodniowy szlak trekkingowy w Nowej Zelandii, Tongariro Alpine Crossing, żeby zobaczyć plenery z „Władcy Pierścieni”.
Dzień 7: Park Narodowy Tongariro – Taupo (100 km)
Odpoczywamy po trekkingu w położonej nad jeziorem Taupo miejscowości o tej samej nazwie. W drodze jedziemy obejrzeć Huka Falls i Craters of the Moon, czyli piękny wodospad i kolejne łąki pełne parujących dziur w ziemi. 🙂 Śpimy w Executive Motel tuż nad samym jeziorem – znowu pokój z aneksem i dobrym wi-fi, ale bez śniadania. Bardzo miły właściciel – fan All Blacks 🙂 Na kolację polecamy restaurację The Bistro – pyszna jagnięcina i ryby.
- Huka Falls
- Taupo
- Craters of the Moon
Dzień 8: Taupo – Shire’s Rest Cafe – Auckland (280 km)
To ostatni dzień naszego podróżowania samochodem. Po drodze zwiedzamy Hobbiton, a popołudniu oddajemy samochód i z lotniska udajemy się Skybusem (linia kursująca całą dobę pomiędzy lotniskiem a centrum Auckland) do miasta.
W Auckland dwie noce śpimy w Splendid One Bedroom Apartment – sprawa dziwna, bo pokój (zresztą ogromny i luksusowy) jest w hotelu, ale nie jest przez hotel obsługiwany. Klucze musimy odebrać ze schowka kilka przecznic dalej, co samo w sobie jest przygodą dość komiczną. 🙂
Na kolację idziemy na nabrzeże. Całe Auckland robi na nas raczej kiepskie wrażenie, ale jedzenie w Soul mają świetne – na lepsze podczas całej naszej wyprawy nie trafiłyśmy.
Dzień 9: Auckland – Waiheke Island
Z całej wycieczki jedynie Auckland nas zawiodło – zdecydowanie nie warto planować spędzania tam więcej czasu, niż wymaga tego konieczność. Miasto jest po prostu brzydkie i ponieważ nie podoba nam się tam zupełnie, uciekamy na pobliską wyspę. Pół godziny promem i widoki zmieniają się całkowicie. Waiheke jest znana z winnic i gajów oliwnych, więc spędzamy czas bardzo przyjemnie na spacerach pomiędzy krzaczkami i degustacji lokalnego wina. Dzień jest uratowany. 🙂
Samolot mamy następnego dnia, skoro świt – z żalem opuszczamy Nową Zelandię – kraj pełen atrakcji i pięknych widoków. Sporo jeszcze zostało do zobaczenia, więc mam nadzieję, że kiedyś wrócę!
Ważne informacje:
- Dolar nowozelandzki to około 2,65 PLN
- Ruch w Nowej Zelandii jest lewostronny
- Do prowadzenia samochodu potrzebne jest Międzynarodowe Prawo Jazdy lub polski dokument potwierdzony w NZ przez tłumacza przysięgłego
- Drogi są wąskie i w większości jednopasmowe
- Pogoda jest bardzo zmienna