Jagnięcina po marokańsku
Chciałam dziś wrzucić na bloga kolejną relację z Nowej Zelandii, ale przy tym deszczu za oknem, nie mam sumienia katować Was słonecznymi obrazkami. Zamiast tego proponuję coś na rozgrzewkę: jagnięcina po marokańsku. Co prawda w Nowej Zelandii udało mi się dwa razy skosztować tego mięsa, przyrządzonego na dwa różne sposoby, ale na dzisiejszą pogodę nic nie sprawdzi się lepiej niż pyszny gulasz z zupełnie innej części świata.
W czasach PRLu na naszych stołach gościł głównie drób i wieprzowina. Wołowina, jako że droga, była raczej rarytasem, o innych rodzajach mięsa nie wspominając. W ostatnich latach sytuacja zaczęła się zmieniać. Można dostać dziczyznę, można także jagnięcinę. Przyznam, że przez długi czas omijałam tę ostatnią szerokim łukiem, a to głównie ze względu na to, że nie bardzo wiedziałam, co z nią zrobić. Tego roku skosztowałam potrawy, która mnie zachwyciła i postanowiłam odtworzyć te smaki w domu. Tak powstał gulasz, który nazywam „jagnięcina po marokańsku”. Nie jest to w stu procentach marokański przepis, raczej moja wariacja na ten temat. Poniżej wyniki eksperymentu. Pachnie cudnie, a smakuje jeszcze lepiej.
Składniki:
- 0,5 kg udźca jagnięcego
- puszka pomidorów w kawałkach
- 1 cebula
- 2 ząbki czosnku
- 1 marchewka
- spora garść suszonych moreli
- sok z jednej pomarańczy
- łyżeczka kuminu
- łyżeczka papryki
- łyżeczka gałki muszkatołowej
- 1 laska cynamonu
- 1 ostra papryczka
- 600 ml bulionu
Przygotowanie:
Mięso i cebulę pokrój w kostkę, marchewkę w pół-talarki, morele na połówki. Obsmaż jagnięcinę na patelni z grubym dnem. Póżniej ściągnij mięso z patelni, przysmaż pokrojoną drobno cebulę, czosnek, dodaj sypkie przyprawy, daj im się chwilę podgrzać. Dodaj marchewkę, sok wyciśnięty z pomarańczy, pomidory z puszki – podgrzej. Zalej wszystko gorącym bulionem, wrzuć laskę cynamonu i ostrą papryczkę, przekrojoną na pół i pozbawioną pestek. Gotuj wszystko na wolnym ogniu 1,5 do 2 godzin, aż mięso będzie miękkie. Podawaj z kaszą kuskus, ryżem.