Łódź – akcja rewitalizacja
Zwiedzam Łódź
W ostatnich miesiącach zdarza mi się odwiedzać polskie miasta, w których nie byłam od lat. Są wśród nich takie, które zachwycają od pierwszego wejrzenia – jak Toruń czy odkryty ostatnio na nowo Gdańsk. Są także takie, które wymagają od turysty większego wysiłku, jak choćby odwiedzona w tym tygodniu Łódź. Kilka lat temu spędziłam tam weekend i przyznam, że wróciłam niezbyt przekonana, bo Łódź w pierwszym zetknięciu raczej zadziwia niż zachwyca. Tym razem Łódź mnie zaciekawiła – będę wracać.
Ziemia Obiecana
Chciałam odwiedzić to miasto, odkąd przeczytałam Ziemię Obiecaną. Barwnie opisana przez Reymonta historia z czasów świetności Łodzi wielkoprzemysłowej, gdzie Lodzermensch, nieważne – Polak, Żyd, Niemiec czy Rosjanin, przy odpowiednim zestawieniu sprytu, pracowitości, ambicji i okoliczności, może osiągnąć wiele, zawsze wydawała mi się niezwykle fascynująca. Jak wyglądało miasto, gdzie nagle, na przestrzeni kilkudziesięciu lat, rosną wielkie fabryki, rodzą się wielkie fortuny, powstają imponujące pałace? Jak funkcjonowało środowisko wielokulturowe, gdzie przedstawiciele narodów i religii żyją obok siebie i pracują na rozwój tego samego miasta? Historia dziewiętnastowiecznej Łodzi zaciekawia, a jej ślady ciągle można dostrzec na ulicach dzisiejszego miasta.
Jak wygląda dzisiejsza Łódź? Rogucki śpiewa tak:
“Dokąd płynie miasto moich snów?
Dokąd płynie niekochana Łódź?
Dokąd płynie odrapany wrak?
Czy długo tak?
Czarne chmury nad głową, W bramach czai się zło”.
Plac Wolności
Pierwsze wrażenie jest właśnie takie: niekochana i odrapana. Przyjeżdżam w szary, deszczowy poranek. Dziury na jezdniach nieziemskie, szukam miejsca do zaparkowania i z pewnym niepokojem spoglądam w stronę bram sąsiadujących z ulicą, gdzie zostawiam samochód. Odpadający tynk, stare szyldy, okratowane wejścia – okolica nie budzi zaufania.
Zwiedzanie zaczynam od Placu Wolności, na którym doskonale widać, jak bardzo dziwna to będzie wycieczka. Z jednej strony klasycystyczne budynki ratusza i Kościoła Zesłania Ducha Świętego, który na początku XIX wieku, kiedy powstał, był ewangelickim kościołem pod wezwaniem Świętej Trójcy, a z drugiej bloki z lat 60. XX wieku. Na środku placu stoi pomnik Tadeusza Kościuszki, obok parkują samochody i jeżdżą tramwaje. Architektoniczny chaos.
Ulica Piotrkowska
Z placu wchodzę na ulicę Piotrkowską. To najbardziej znana łódzka aleja i jedna z najdłuższych handlowych ulic Europy – długości 4,2 kilometra. Jest to jedyne znane mi miejsce w Polsce, gdzie można skorzystać z transportu rikszą (chyba, że o czymś nie wiem?). Na Piotrkowskiej widać, że władze miasta chcą, żeby była to wizytówka Łodzi. Po obu stronach odnowione kamienice, a przy najmniej ich odnowione fasady. I znowu bogato zdobione dziewiętnastowieczne pałace sąsiadują z dwudziestowiecznym surowym stylem, a plastikowe szyldy szpecą stare, kolorowe kamienice.
Podoba mi się pomysł z Galerią Wielkich Łodzian Marcela Szytenchelma. Na Piotrkowskiej, w różnych miejscach postawione są ławeczki-pomniki z brązu, przy których można sobie odpocząć w towarzystwie zasłużonych dla Łodzi – Tuwima, Reymonta, Rubinsteina, czy Jaracza, ale także twórców Łodzi przemysłowej – Izraela Poznańskiego, Karola Scheiblera i Henryka Grohmana czy Lampiarza – bezimiennego pracownika elektrowni. Od 1998 roku powstaje też na Piotrkowskiej Aleja Gwiazd. Dla mnie pomysł nieco wtórny, ale co kto lubi.
- Artur Rubinstein
- Władysław Reymont
- Fabrykanci
W okolicach numeru 140 docieram do ciekawego miejsca – OFF Piotrkowska. Tutaj, w zabytkowych budynkach przędzalni i tkalni Franciszka Ramischa powstało małe „artystyczne” centrum, a raczej Centrum Przemysłów Kreatywnych, jak o sobie mówią twórcy. Są tu więc kawiarnie, restauracje, kluby muzyczne, ale też pracownie projektantów mebli, ubrań i designu. Ciekawe miejsce nawiązujące do łódzkiej historii, nie tak „grzeczne” i komercyjne, jak Manufaktura – według mnie krok miasta w dobrym kierunku. Żałuję, że nie mogłam spędzić tam więcej czasu.
Manufaktura
Pisząc o Łodzi, nie sposób nie wspomnieć o innym zrewitalizowanym kompleksie fabrycznym. Mowa oczywiści o łódzkiej Manufakturze. Może to tylko centrum handlowo-rozrywkowe, ale życzyłabym sobie więcej takich komercyjnych realizacji. Manufaktura powstała na terenie dawnego kompleksu fabrycznego należącego do jednego z królów bawełny – Izraela Poznańskiego. Wieść niesie, że za młodu Poznański sam rozwoził tkaniny, którymi handlował jego ojciec wózkiem ciągniętym przez psy, bo na konia rodzinę nie było stać. Po latach imperium Poznańskiego zatrudniało ponad 6 tysięcy pracowników. Obok Pałacu fabrykanta, przy ulicy Ogrodowej, zwanego „Łódzkim Luwrem”, powstały przędzalnie, tkalnie, farbiarnie, ale też domy robotników, szpital, a nawet straż pożarna. Dzisiejsza Manufaktura to sklepy, restauracje, kino, teatr, galerie, ale też muzeum fabryki, gdzie można poznać historię rodziny Poznańskich, techniki produkcji tkanin, a także życie ówczesnych robotników. Kto nie może wybrać się do Łodzi, może zwiedzić muzeum wirtualnie (http://wirtualnafabryka.com).
Obok Centrum Manufaktury można podziwiać Pałac Izraela Poznańskiego, w którym swoją siedzibę ma Muzeum Miasta Łodzi. Warto zobaczyć wnętrza, zobaczyć, jak mieszkali bogaci łódzcy fabrykanci i poznać historię wielkich łódzkich rodów.
Godziny otwarcia:
poniedziałek wtorek, czwartek: 10:00-16:00
środa, sobota, niedziela: 12:00-18:00
piątek: nieczynne
Wstęp:
W środy bezpłatnie, w pozostałe dni 12 PLN (9 PLN bilet ulgowy i grupowy).
To oczywiście tylko część miejsc, jakie warto w Łodzi zobaczyć. Mam nadzieję, że za jakiś czas uda mi się zobaczyć także takie miejsca jak Księży Młyn, Biała Fabryka czy Muzeum Kanału Dętka.