Krzyżtopór – pechowa historia
Obiecałam sobie, że na blogu znajdą się też posty dotyczące naszych lokalnych atrakcji turystycznych. Sporo ciekawych miejsc jest w Polsce i fajnie, że czasem nie trzeba jechać daleko, żeby usłyszeć ciekawą historię. Dziś opowieść o budowli niezwykłej, która jednak szczęścia nie miała. Mowa o Zamku Krzyżtopór, którego ruiny odnajdziemy 200 km na południe od Warszawy, w Ujeździe, w gminie Iwaniska.
Zamek budował w siedemnastym wieku wojewoda sandomierski Krzysztof Ossoliński. Źródła nie są zgodne co do daty, kiedy prace się rozpoczęły (między rokiem 1621 a 1627), wiadomo, że trwały etapami do 1644 roku. Wojewoda, bogaty magnat i światowiec, chciał z pewnością swoją siedzibą przyćmić inne ówczesne pałace. Inspirację czerpał z włoskich podróży i z pewnością przyczynił się do stworzenia budowli wyjątkowej na skalę europejską.
Zamek zbudowany z piaskowca, nietypowo, bo na planie pięcioboku, zawierał zarówno część pałacową, jak i obronną. Resztki fortyfikacji możemy podziwiać do dziś, a o wystroju wnętrz krążą legendy, jak na przykład ta, że sala jadalna miała szklany strop, który w zależności od źródeł, wyglądał jak akwarium lub ukazywał akwarium z egzotycznymi rybkami. Mówi się także, że właściciel fascynował się symboliką liczb i dlatego budowla miała 4 baszty, 12 sal, 52 komnaty i 365 okien – czy to prawda, nie wiadomo, bo plany zaginęły i historycy nie są nawet w stanie ustalić, kto był architektem. Tak czy inaczej powierzchnia zamku to 1,3 hektara, a długość murów specjaliści szacują na 600 metrów. Takiej siedziby nie miał w tym czasie żaden europejski bogacz, podobno aż do czasu zbudowania Wersalu kilkadziesiąt lat później. Początkowo magnat nazywał swoją siedzibę Krzysztopór – od swojego imienia i herbu Ossolińskich. Potem nad bramą wykuto wielki krzyż i topór, i nazwę zmieniono na Krzyżtopór.
Ossoliński nie nacieszył się jednak zbyt długo wspaniałością pałacu, bo zmarł już w rok po zakończeniu prac. Siedemnasty wiek nie był dla Polski i Polaków zbyt szczęśliwy, a to trzeba było walczyć z Tatarami, a to przez kraj przelewali się Szwedzi. Zamku te wiry historii nie ominęły. Spadkobierca wojewody sandomierskiego, jego jedyny syn, Krzysztof Baldwin Ossoliński zginął z rąk Tatarów już w 1649 roku w bitwie pod Zborowem. Później budowla przechodziła przez kilka lat z rąk do rąk, żeby w 1655 roku paść łupem wojsk szwedzkich, którzy zamku co prawda nie zburzyli, ale ogołocili.
Osiemnasty wiek przyniósł nowego właściciela w postaci generała Jana Michała Paca, który nawet zaczął remont, ale znowu polska historia dała się zamkowi we znaki. Generał był członkiem konfederacji barskiej i udzielił w 1768 roku gościny konfederatom. Ostatecznego dzieła zniszczenia dokonały wojska rosyjskie. Właściciel uciekł za granicę, a kolejni nie mieli już środków na odbudowę, a nawet jeśli pojawiali się wśród właścicieli bogacze, jak ród Łempickich, to nie byli zainteresowani odbudową.
Od tego czasu Krzyżtopór jest już tylko romantycznymi ruinami, które przypominają o świetności niektórych polskich rodów.
Zamek można zwiedzać:
od listopada do marca: 8.00 – 16.00
od kwietnia do sierpnia: 8.00 – 20.00
od września do października: 8.00 – 18.00
Bilet normalny kosztuje 10.00 PLN, a ulgowy 7,00
Warto także na oficjalnej stronie zamku sprawdzać kalendarz imprez, bo na terenie ruin odbywają się co jakiś czas Krzyżtoporskie Konfrontacje Bractw Rycerskich.
Informacje historyczne zaczerpnęłam z oficjalnej strony zamku oraz usłyszałam podczas zwiedzania.