Deser à la Mango lassi – czyli jak przetrwać Tłusty czwartek
Kocham polską kuchnię i przepadam za naszymi deserami, ale takie atrakcje jak „Tłusty czwartek” nie sprzyjają próbom powrotu do formy po zimowym objadaniu się. Postanowiłam, że w tym roku nie zjem ani pączków, ani faworków, ale jak tu wytrwać w tym postanowieniu, gdy z każdej facebookowej tablicy i z każdego instagramowego zdjęcia atakują obrazy słodkich pyszności? Nawet reklamy wpadające do poczty nie pozwalają zapomnieć o tradycji, na przykład Answear: „Tłuste przeceny na Tłusty czwartek!” Uwierzycie? Wymyśliłam, że znajdę deser, który będzie zdrowy i dietetyczny, a mimo to zaspokoi moją ochotę na „coś do kawy”. Przy ostatnim wegańskim brownie z daktyli prawie spaliłam mikser, więc do książek z przepisami wege tym razem nawet nie zajrzałam. Przypomniało mi się za to, że bardzo lubię mango lassi.
Przygotowanie deseru z mango wydało mi się świetnym pomysłem także dlatego, że ten owoc ze względu na zawartość błonnika zapewnia uczucie sytości, co powinno pomóc uniknąć podjadania. Ma także dobry wpływ na poziom cukru we krwi i poziom cholesterolu. Oczywiście oryginalnie mango lassi to nie deser, a napój pochodzący z Indii. Świetnie chłodzi i ułatwia poradzenie sobie w upalny dzień z ostrymi potrawami indyjskiej kuchni.
Moje mango lassi zwykle przygotowuję tak:
Składniki:
- 1 duże dojrzałe mango
- kubeczek jogurtu (180-200 ml)
- około pół szklanki mleka (lub wody, jak kto woli)
- łyżeczka syropu klonowego
- szczypta kardamonu
Przygotowanie:
Miąższ dojrzałego mango miksuję z jogurtem. Dodaję kardamon i syrop klonowy (może być też miód), a później dolewam mleko, aż do uzyskania pożądanej konsystencji napoju. Można pić od razu, ale polecam schłodzić przed podaniem.
Deser à la Mango lassi
Tym razem dokonałam małej modyfikacji. Zwykły jogurt zastąpiłam greckim jogurtem i prawie nie dodałam mleka. Zamiast napoju wyszedł gęsty, kremowy, aksamitny mus. Zamiast do szklanek, deser trafił do miseczek. Na górę wysypałam uprażone migdały. Uwierzcie mi, tak przygotowany deser nie tylko pomógł przetrwać „Tłusty czwartek”, ale był przyjemnością samą w sobie. Polecam!